To było niecałe cztery lata temu. Ja byłam wysoką, ciemną elficzką, a on leśnym elfem. Ja trwałam w nieszczęśliwym narzeczeństwie, a on zakończył właśnie kilkuletni związek. Oboje tak bardzo pragnęliśmy być szczęśliwi. Po prostu szczęśliwi.
Poznaliśmy się w grze komputerowej. Choć Romek z początku trochę mnie drażnił, spędzaliśmy razem sporo czasu. Przeżywaliśmy wspólnie wirtualne przygody, mordowaliśmy, składaliśmy bronie... To był fajny czas. Dzieliły nas 700 km, które w grze nie miały żadnego znaczenia.
Z czasem przerzuciliśmy się na Skype'a, by rozmawiać godzinami. Romek czytał mi do snu, opowiadał śmieszne anegdotki, śpiewał. Bardzo szybko uzależniłam się od naszych rozmów.
Któregoś dnia Roman wyszedł z propozycją randki w "realu". Ma w lipcu urlop, przyjedzie nad morze - moglibyśmy się wtedy spotkać. Perspektywa pójścia o "krok dalej" wywołała u mnie dziwne kłucie w żołądku. Z jednej strony ciekawość, a z drugiej wątpliwości... czy to aby dobry pomysł?
Przyszedł dzień Pierwszego Spotkania, piątek, 22 lipca. Umówiliśmy się na 13tą, w Chałupach, pod hotelem w którym pracowałam. Romek wyruszył z Gliwic o świcie i jechał 8 godzin przez upalną Polskę. Ja byłam w pracy od siódmej, ale myślałam tylko o spotkaniu z wirtualnym przyjacielem. Skończyć robotę miałam o 14tej, ale oczywiście zawsze coś musi się wydarzyć... i koleżanka z którą pracowałam rozchorowała się. Miałam zostać do wieczora, ale na szczęście koło 16tej szefowa mnie puściła. Byłam bardzo zestresowana, wiedziałam że Romek był zmęczony i głodny, a jeszcze musiał biedak czekać aż wypuszczą mnie z pracy. Zdążyłam tylko się przebrać, szybko poprawić makijaż i wyskoczyłam poszukać go na parkingu. Romek, trochę już znudzony (czekał na mnie prawie dwie godziny...) stał ze skrzyżowanymi rękami, oparty o białego golfa. Pierwsze o czym pomyślałam, to to, że był jeszcze bardziej przystojny, niż w ekranie monitora :) Przywitał mnie szczerym uśmiechem i czułym uściskiem. A jego uśmiech mnie zaczarował. Nie wiem jak to opisać, to był uśmiech z tych, które potrafią roztopić grube lody, osuszyć łzy, rozśmieszyć gdy człowiek ma wszystkiego dość. Do teraz, zwłaszcza gdy mi źle, przywołuję tę scenę w pamięci. Robi mi się ciepło na sercu.
Lekko speszeni pojechaliśmy na zakupy, po czym Romek zrobił mi obiad - jego specjalność, fasolkę z kukurydzą i kurczakiem :)
Wakacyjna miłość trwała kilka dni. Chodziliśmy na spacery, plażowaliśmy, jeździliśmy na wycieczki (na przykład Malbork), oglądaliśmy filmy. Wykorzystywaliśmy każdą wolną chwilę - a było ich niewiele, bo cały czas chodziłam do pracy. Gdy nadszedł dzień rozstania oboje mieliśmy łzy w oczach. Znów dzieliły nas setki kilometrów, a tak bardzo chcieliśmy być blisko siebie.
Zostałam na Pomorzu z wielką głową. CO DALEJ? Czy to była Wakacyjna Miłość? Przelotny romans? Przecież oboje mieliśmy swoje życie na dwóch krańcach Polski, pracę, mieszkanie, przyjaciół. Zresztą byłam pewna, że jak tylko Romek wróci do Gliwic zapomni o Gośce...
Bardzo szybko okazało się, że się myliłam i Roman jest inny niż większość znanych mi mężczyzn. Wrócił do siebie, ale nie zapomniał o mnie, nawet na chwilę. Stwierdził, że nie odpuści, że chce ze mną być i zrobi wszystko, żeby tak było.
Zmobilizował mnie do działania. Pierwsze co musiałam zrobić, to zakończyć definitywnie związek z byłym narzeczonym. Chociaż od dawna nam się nie układało i parą byliśmy tylko formalnie, trzeba było odbyć trudna rozmowę.
W październiku niespodziewanie dostałam wypowiedzenie z pracy. Spędziłam w tym zakładzie prawie 4 lata, więc było to dla mnie trudne i przykre. Na kilka dni później miałam zaplanowany urlop w Gliwicach, który teraz co najwyżej mógł nosić miano "wycieczki bezrobotnej Małgorzaty". Mimo wszystko postanowiłam nie rezygnować z wyjazdu, pojechać i bawić się dobrze.
Przez kolejne 4 miesiące zrobiliśmy sobie kilka takich wycieczek przez Polskę, aż w końcu Romek zaproponował mi wspólne mieszkanie i znalezienie pracy w Gliwicach. Choć nie było łatwo, porzuciłam dla niego kochane morze, zostawiłam przyjaciół i rodzinę. W lutym przeprowadziłam się na stałe na Śląsk.
Już na początku związku okazało się, że lekko nie będzie. Oboje mamy trudne charaktery, jesteśmy uparci i lubimy stawiać na swoim. Ale mimo wzlotów i upadków daliśmy radę... i kilka dni temu wzięliśmy ślub :)
Dziś jesteśmy dwutygodniowym małżeństwem. Bardzo szczęśliwi i bardzo zakochani.
Kochani. Związek to ciężka praca. Trzeba umieć iść na kompromisy, być oparciem dla drugiej osoby, być ze sobą na dobre i złe.
I pamiętajcie - "Miłość jest pierwiastkiem, który - choć niewidoczny - jest równie rzeczywisty jak woda i powietrze. Miłość jest żywą, poruszającą się i działającą siłą... Tworzy fale i prądy niczym ocean." Mulford.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Poniżej zamieszczam całe mnóstwo zdjęć :) Wiem, wiem - dużo za dużo ;) Ale są Walentynki, a ja taka zakochana... :) Chyba wybaczycie ;P
FIN <3
piękna historia, życzę Wam dużo szczęścia <3
OdpowiedzUsuńJa też! :)
Usuńwoooooow Ale super! Twój Romek wydaje się być ideałem:D Gratuluje! Wszystkiego najlepszego. Szczęścia! :)
OdpowiedzUsuńKochana jak czytałam ten tekst normalnie się wzruszyłam :) Piękne to wszystko. Życzę Wam aby na Waszej wspólnej drodze było jak najmniej przeszkód i abście byli razem szczęśliwi do końca życia. Pozdrawiam Państwa Młodych :)
OdpowiedzUsuńMiło mi to słyszeć :)
UsuńJa przypomniałam sobie wiele fajnych chwil (człowiek na co dzień tak nie wspomina wszystkiego) i też jakby na nowo znów się zakochałam ;)
Zatem wszystkiego co najlepsze na tej nowej drodze życia! Bądźcie tak szczęśliwi każdego dnia :)
OdpowiedzUsuńfajna z was para
OdpowiedzUsuńhttp://jestememi.tumblr.com/-zapraszam
Przepiękna historia i pięknie razem wyglądacie :)
OdpowiedzUsuńNo proszę :) A mówią, że znajomości internetowe są zbyt płytkie, żeby się przełożyć na coś poważnego. Jesteście pięknym zaprzeczeniem tej tezy. Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia :)
OdpowiedzUsuńPost pochłonął mnie odkąd przeczytałam fragment w blogerze. Musiałam przeczytać w całości, historia piękna ! Życzę wam dużo dużo szczęścia w życiu ! :)
OdpowiedzUsuńJeeej, też się wzruszyłam i nie mogłam przestać uśmiechać, gdy to czytałam! :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego! :)
Ale piękna historia i piękna z Was para. W ogóle to wygląda mi to jakoś znajomo... poznaliście się 22.07.2011? My 23.07.11, i też nad morzem, w Kołobrzegu :)
OdpowiedzUsuńA potem przez parę miesięcy jeździliśmy po Polsce żeby się spotykać gdzieś w połowie drogi, aż w końcu ja przeprowadziłam się dla niego ze świętokrzyskiego do Wrocławia :)
Świetnie się czytało!!! I miło było Was poznać osobiście! Jeszcze raz gratuluję ślubu!! :D
OdpowiedzUsuńŚliczna z Państwa para. Pielęgnujcie swoją miłość, bo niepielęgnowana usycha i odchodzi. Przed Wami całe życie! Powodzenia.
OdpowiedzUsuńGratulacje :)
OdpowiedzUsuńBądźcie ze sobą szczęśliwi przez całe życie!
Życzenia przesyła także żona Romka, tyle że z 23 letnim stażem małżeńskim :)
Pomyślałam sobie, że może jestem w podobnym punkcie. Chociaż moja sytuacja nieco się różni, ale też tkwię w związku, który wygasł. Dodajecie mi wiarę w odnalezienie prawdziwej miłości :)
OdpowiedzUsuńAga F. ;)
Miło się patrzy na Was takich zakochanych! Gratuluję :**** <3
OdpowiedzUsuńJeeeny, cudowna historia :D
OdpowiedzUsuńA co mi tam, będę się smażyć w piekle... zazdroszczę! :D a życzyć szczęścia i miłości chyba nie muszę, bo macie tego w nadmiarze :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis, wspaniała historia :) Oby tak dalej, duuużo miłości!!!
OdpowiedzUsuńPiękna i nietypowa historia :) Gratulacje :D
OdpowiedzUsuńJa też mojego męża poznałam przez Internet, ale było nam łatwiej, bo byliśmy z tego samego miasta :D
Wspaniała, wzruszająca historia. Wszystkiego dobrego w dalszym wspólnym życiu! :)
OdpowiedzUsuńpiękna histora, wspaniale że tak Wam się ułożylo ;)
OdpowiedzUsuńja dla Mojego porzuciłam właśnie pracę i przeprowadziłam się do Warszawy, lekko nie jest.. ale tez już mieliśmy dośc odległości. mam nadzieję, że happy end będzie podobny. czasem trzeba zaryzykować :)
Co to za gra? :)
OdpowiedzUsuńLINEAGE II :)
UsuńŚwietna historia :)
OdpowiedzUsuńDwa zakochane wariaty :-) cudownie na Was się patrzy :-)
OdpowiedzUsuńSuper pozytywnie :-) Gosia mam podobną historię do Twojej ;-) Pochodzę z Pucka a mieszkam w.... Piotrkowie Trybunalskim :-)))) Co mnie tutaj przywiało? Miłość jaka się nie zdarza !! <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, trzymaj się Kaszubko ;-)
Gosia i Romek - moja ulubiona para :* :)
OdpowiedzUsuń39 year-old VP Product Management Minni Terbeck, hailing from Gravenhurst enjoys watching movies like "Corrina, Corrina" and Sketching. Took a trip to Boyana Church and drives a Mercedes-Benz W196. przydatne strony
OdpowiedzUsuń