Blogosfera przeżywa właśnie swój rozkwit, a blogerzy są coraz częściej postrzegani jako grupa silniejsza nawet od dziennikarzy! Ludzie chętnie czytają blogi ponieważ są "takie prawdziwe" i inspirujące, a blogerzy przyjaźni, opiniotwórczy i wpływowi.
Firmy widzą w blogerach potencjał, nośników reklamy... i nie ma się czemu dziwić. Wielu czytelników blogów przyznaje, że zdarzyło im się podjąć decyzję o kupnie danego produktu po rekomendacji któregoś z blogerów. Wielu również przyznało, że zrezygnowali z pomysłu kupna produktu czy usługi pod wpływem negatywnej oceny przeczytanej na blogu. Bloger ma moc. Firmy już to wiedzą, a Ty?
BARTER
Współprace z blogerami są różne. Najczęściej spotykane, barterowe - czyli otrzymujemy jakąś rzecz, w zamian musimy ją przetestować i opisać. Niektórzy uważają, że to najgorsza opcja dla blogera, który "sprzedaje się za produkty". Ja się z tym nie zgadzam. Owszem, śmieszą mnie wpisy o testowaniu obieraczki , ale sprzętem kuchennym nie wzgardzę. Chętnie opisuję także otrzymane kosmetyki, często nowinki niedostępne jeszcze dla przeciętnego konsumenta. Tu już każdy sam powinien stwierdzić, czy chce pracować za produkt, czy dana "rzecz" jest warta naszej ciężkiej pracy, jaką jest wpis na blogu.
Najciekawsze zjawiska w kwestii współprac barterowych zachodzą u blogerek kosmetycznych, które często testują i recenzują wszystko co popadnie... na przykład podpaski (KLIK!). Już nawet nie chodzi o testowanie tego typu produktu, ale o fakt, że podpaski jak i tampony można często dostać jako próbki. Między innymi OB wysyłało próbki tamponów (wraz z kalendarzykiem), Always i kiedyś Bella. Czy w taki sposób zdobyte rzeczy, można uznać za współpracę?
Zadziwiające też są recenzje niektórych produktów (jak majtki, bielizna, żel do masażu intymnego, czy prezerwatywy). Czy rzeczywiście ktoś to czyta ;) ?
WYKUPIENIE MIEJSCA NA BLOGU
Niektóre firmy, chcą umieścić reklamę na naszym blogu (zazwyczaj na pasku bocznym). Jeśli odnotowujesz sporą liczbę wyświetleń, możesz zażądać za taki banerek sporą sumkę.
Ja coraz częściej otrzymuję propozycje tego typu - niestety z żadnej jeszcze nie skorzystałam.
Chciałabym w tym momencie pozdrowić panią Dominikę reprezentującą farmona.pl. Zaczęło się bardzo ładnie...
Bardzo szybko okazało się, że pani Dominika po prostu szuka frajera...
Nie wierzę w to, że taki koncern kosmetyczny nie ma solidnego budżetu na reklamę. Kwotę 10 zł na miesiąc otrzymywałam 20 lat temu w postaci kieszonkowego :)
Dlatego podziękowałam za te ciężkie pieniądze... ale napisałam, że chętnie coś przetestuję, zrecenzuję. Zwłaszcza, że znam i bardzo lubię tę markę.
Pani już się nie odezwała. Wzgardziłam jej propozycją to mnie olała.
Niestety nie tylko pani Dominika ma takie wyobrażenia o współpracy...
Kilka dni temu dostałam mega propozycję. Zapłacą mi 165 zł za cały rok emisji banera. JUPI! Brzmi zachęcająco! Ale chwileczkę... przecież to nawet nie wychodzi 5 zł na miesiąc! Nie dość, że zaśmiecasz bloga, obciążasz go, to jeszcze robisz reklamę praktycznie za darmo. Oczywiście, że za darmo. Wiecie ile zapłacili by za kilkusekundową reklamę w radiu lub w telewizji? A tu ma coś wisieć przez cały rok...
Dlaczego porównuje się do mass mediów? Ponieważ uważam, że 100tyś unikalnych użytkowników, którzy pojawiają się u mnie przez miesiąc, to ogromna suma Odbiorców!
KONKURSY
Jest to współpraca, którą zawieramy z myślą o czytelnikach. Często nie mamy z tego absolutnie nic... poza radością naszych fanów :)
DARY LOSU
Jakiś czas temu byłam na spotkaniu blogerek w Rybniku, na którym otrzymałam całą torbę prezentów. Po fakcie okazało się, że jestem "zobowiązana" do napisania recenzji otrzymanych produktów. Zaczęłam marudzić organizatorkom, bo nie chciałam recenzować płynu do mycia podłogi, ani piwa bezalkoholowego. Niektóre rzeczy po prostu nie pasowały tematycznie do mojego bloga. Poza tym z firmami nie wiązała mnie żadna umowa. Nawet słowna.
Organizatorki nie widziały nic dziwnego w tym, że sprezentowany olejek arganowy miał niecały miesiąc ważności, a producent już po tygodniu dopytywał o recenzje. Nie przeszkadzało im również, że narzucono nam recenzję kapsułek do prania. Wpis miałam napisać na podstawie dwóch sztuk (próbki), które kilka dni wcześniej można było otrzymać w hipermarkecie! Chciałam dziewczynom wytłumaczyć, że za taką reklamę się płaci, że jesteśmy wykorzystywane... ale nie udało się. Przy tym wyszłam na pazerę, która chce kasy a przecież recenzowanie to mój obowiązek :/
Czy ich argumenty są słuszne?
Prezenty na spotkaniach blogerskich to spora reklama dla firm. Jednak należy pamiętać, że recenzje mogą być tylko przysługą, nie obowiązkiem! Żadne recenzje nie są obowiązkiem, jeśli nie podpiszesz umowy! Szanujmy się, naszą pracę i swoje blogi. Powinny być jakieś granice! Cieszę się z płynu do podłogi Sidolux, doskonale czyści, cudnie pachnie - ale NIE NAPISZĘ O NIM RECENZJI!
LOKOWANIE PRODUKTU
To rodzaj mniej agresywnej reklamy. Piszemy sobie (na przykład) przepis na babeczki. Wspominamy kilka razy, że do użycia wypieków wykorzystaliśmy mąkę X i to głównie dzięki niej babeczki wyszły takie fenomenalne. Mąka X nieprzypadkowo trafia również na zdjęcia we wpisie, a jeszcze gdzieniegdzie podlinkowaliśmy nazwę produktu do strony producenta. Sama lubię czytać takie wpisy, nie są ukierunkowane na dany produkt - a jednak możesz się nim zainteresować.
WPIS SPONSOROWANY
Publikujemy na blogu treść, za co dostajemy wynagrodzenie od reklamodawcy. Zazwyczaj odbywa się to na dwa sposoby:
-umawiamy się z reklamodawcą na publikację wpisu dostarczonego przez niego,
-tworzymy wpis własnoręcznie na zadany temat i publikujemy go na blogu.
Artykuły zamówione przez reklamodawcę nie do końca są wiarygodne, ponieważ często jest tak, że bloger nie ma okazji przetestować produktu bądź usługi. Zazwyczaj klient dostarcza nam artykuł, a naszym zadaniem jest tylko umieszczenie go na własnej stronie z krótką wzmianką - "wpis sponsorowany". Taki artykuł przeważnie sporządzony jest w samych superlatywach, pokazując tylko dobre strony produktu. Przecież nie ma rzeczy idealnych, pozbawionych wad ;)
Za takie wpisy firmy płacą nawet do 1000 złotych! Wszystko oczywiście zależy od popularności bloga i blogera.
Niektórzy chytrze nie umieszczają informacji "wpis sponsorowany", a przecież powinno być jasno widać, co jest naszym własnym tekstem, a co reklamą. Czytelnicy powinni wiedzieć, że mają do czynienia z materiałem sponsorowanym. Taka informacja także zdejmuje z nas odpowiedzialność za to, co jest w tekście napisane i jasno pokazuje, że wpis nie zawiera naszych opinii,
BLOGER JAKO TANIA SIŁA ROBOCZA
Dużo firm uważa, że bloger zrobi reklamę za darmo. Może jeszcze powinien wycałować producenta za produkt, który otrzymał?
Kilka miesięcy temu napisała do mnie pani Marta, która działała w imieniu firmy INTEROLEO. Zaproponowała mi przetestowanie oliwy, w zamian za recenzję oczywiście.
Zainteresowałam się. Chętnie wypróbowałabym dobrą oliwę, zwłaszcza że w tym czasie w mojej kuchni królował olej. Więc piszę pani Marcie, że chętnie przetestuję ich oliwę i tak jak chciała umieszczę kilka przepisów z jej udziałem.
Oo. Padłam.
Nie rozumiem. Czemu mam robić wpis za próbki, które otrzymać może każdy. Nie tylko bloger. Na stronie http://www.interoleo.pl/ znajdziemy informację, że w miejscach sprzedaży produktów Interoleo dostępne są bezpłatne próbki naszej oliwy z oliwek oraz mini-książeczki z przepisami autorstwa znanych szefów kuchni.
Czy w ogóle recenzja oparta na "próbkach" będzie rzetelna? A gdzie wynagrodzenie za moją pracę? Podziękowałam, nie piszę recenzji na podstawie saszetek.
TWOJE RECENZJE
Twój blog, Twoje zasady. Od Ciebie zależy czy zarekomendujesz produkt kupiony za własne pieniądze, czy jeszcze na tym wpisie zarobisz.
Pamiętaj jednak, że każdy wpis buduje Twoją pozycję w sieci, buduje również ogólną opinię o blogerze.
Bądź więc rzetelny i szczery. To najważniejsze w pisaniu recenzji. Niektóre blogerki swoimi wpisami robią totalną antyreklamę firmom. Przykład? Nie kupiłabym ani tego tuszu (KLIK!), ani tego (KLIK!), choć autorka pisała same superlatywy. Sorka, ale zdjęcia rzęs po wytuszowaniu odstraszają skutecznie ;) Często trafiam też na nierzetelne wpisy, które nie niosą ze sobą nic ciekawego (choćby ta "reklama" majonezu). Jeśli nie masz o czym pisać - nie rób tego na siłę. Niestety coraz częściej widzę, że blogerki (nie wszystkie oczywiście) zrobią wszystko, aby zdobyć coś za darmo, byle jak najwięcej.. i niestety byle jak. A tak być przecież nie powinno.
Kochani,
na koniec powiem Wam, że wcale nie zarabiam (jeszcze hihi) na swoim blogu. Piszę bo lubię, to moja pasja. Nie działam jednak charytatywnie i nie mam zamiaru za darmo robić nikomu reklamy. Zwłaszcza firmom, które chcą mnie oszukać i wykorzystać. Wy też powinniście się tego trzymać!
Do wszystkich recenzji podchodzę sumiennie. Czy jest to kupiony przeze mnie krem, czy szampon, który otrzymałam do testów, czy sprzęt za którego opis mam dostać wynagrodzenie ;) Nie opisujmy czegoś w superlatywach "bo tak trzeba", "bo dostałam więc wypada"...
I pamiętajcie. Blog może stać się Twoim hobby i pracą jednocześnie. Wystarczy, że podejdziesz do niego z sercem :) Bądźmy jak exKominek :D
Gosiu, kawał dobrego wpisu! Z ogromną przyjemnością udostępnienie go u siebie, bo jak wiesz mamy takie samo podejście do kwestii współpracy z firmami. Brawo ;)
OdpowiedzUsuńDzięki :*
Usuńświetny post, bardzo prawdziwy! :)
OdpowiedzUsuńszaraaarzeczywistosc.blogspot.com
Dokładnie ;)
UsuńCo jak co, ale w tym wpisie Ty zrobilas darmowa reklame wszystkim podlinkowanym blogom :) kazdy z ciekawosci na nie zajrzy teraz :)
OdpowiedzUsuńWiem, ale nie mogłam się powstrzymać :)
UsuńBardzo dobrze pokazana prawda :)
OdpowiedzUsuńNo Gosia przyznaje Ci 100% racji, domyślam się też od kogo dostałaś opierdziel, ale to mało istotne, bardzo dziękuję że ktoś to w końcu głośno "napisał".
OdpowiedzUsuń:*
UsuńWłaśnie, to nie o to chodzi kto... chciałabym jednak, żeby dziewczyny zrozumiały - to my robimy łaskę firmom. Nie oni nam :)
Dla mnie blog to przede wszystkim pasja, dopiero podczas jego prowadzenia dowiedziałam się, ze można zarabiać:)
OdpowiedzUsuńOczywiście. To nie jest priorytetem. Ale nie dajmy się zwariować. Firmy często manipulują blogerami. Teraz, już, pisać!
UsuńMy blog is my castle - że tak to ujmę. Firmom się wydaje, że za pakiet próbek bloger padnie na kolana. Podstawa to szacunek dla siebie - przecież każdy z nas prowadzi bloga z pasji i zamiłowania do tego, co robi.
OdpowiedzUsuńNiestety wielu blogerów z uśmiechem wyciąga rękę po ten zestaw próbek, niszcząc opinie o nas jako grupie.
UsuńAle niech biorą sobie te próbki! Niech się cieszą, że coś dostają :)
UsuńTylko niech przy tym nie świrują, że trzeba recenzje pisać bo "producent wymaga".
Sorka, ale ten olejek arganowy o którym pisałam to też był tester... a afera była nieziemska...przecież pan się gorączkuje aż do teraz...
Buhaha :) Sama prawda. Każdy błądzi, ja też błądziłam na początkach mojego bloga. Teraz na szczęście przejrzałam na oczy.Umiem się docenić i robię to co lubię i w zakresie moich zainteresowań. Prezerwatywy, żel intymny? Podpaski? Jezu.... szczyty szczytów. No i legendarny już tusz :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wpis :) Jeśli na swojej pasji mogę zarobić to nie pogardzę, ale tak jak piszesz nie za wszelka cenę. :)
OdpowiedzUsuńteż kiedyś dostałam kilka absurdalnych propozycji, na które nawet nie odpowiadałam...zdarzyła mi się też sytuacji, że pewna strona chciała u mnie reklamę, ale miało to być na zasadzie, ja ich udostępnię na blogu, a oni mnie na swojej stronie, gdzie miałam 4 razy więcej wejść u siebie, niż oni na swojej stronie, no więc kto wyszedłby na tym lepiej? :P
OdpowiedzUsuńGosia, to chyba jeden z moich ulubionych wpisów na Twoim blogu, czytałam z zapartym tchem :P Zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś, a najbardziej rozwalił mnie ten majonez :P
OdpowiedzUsuńMam podobne podejście, często wręcz wydaje mi się, że... w zasadzie to ja rzadko coś w 100% chwalę na swoim blogu, zawsze jest jakieś "ale". Nie wyobrażam sobie poświęcać czasu i miejsca na stronie (a przy tym nadwyrężać zaufanie moich czytelników) dla paczki podpasek czy próbki kremu. Firmy kosmetyczne są bardzo cwane i (niestety!) duża jest w tym wina kiepskich blogerek, które napiszą wszystko za chociażby meleńki produkt za darmo. A to przecież nie jest tak naprawdę za darmo, bo można na tym więcej stracić niż zyskać.
A tak na marginesie: pracuję w dużej firmie, wydajemy sporo popularnych w Polsce gazet i serwisów internetowych i myślę, że większość blogerek padłoby, gdyby usłyszało, ile kosztuje zamieszczenia na nich maleńkiej reklamki. Te 165 zł rocznie, o których wspomniałaś, rozbawił mnie niemal do łez i jednocześnie zezłościł, że niektóre filrmy mają nas, blogerki, za takie naiwniaczki... Ale widać są i takie, które takie oferty przyjmują z pocałowaniem ręki.
Też uważam, że barter to prywatna sprawa. Jeżeli interesuje Cię dany produkt, i tak chciałabyś go kupić a możesz go dostać pod recenzję, no to czemu nie? Twoja sprawa.
OdpowiedzUsuńMasz kasę z napisania recenzji? Również Twoja sprawa. Nie powinniśmy sobie nawzajem do portfeli zaglądać, jednakże niestety wciąż to robimy :/
O jejku, widzę, że rybnickie spotkania zaczęły iść w złym kierunku. Szkoda, bo miałam nadzieję, że na następnym mi się uda być. Jestem w szoku, bo wcześniej nie było takiej sytuacji...
OdpowiedzUsuńGeneralnie zarabianie na blogu to bardzo indywidualna sprawa, jak dla mnie to ktoś może mieć duże parcie na szkło i dopóki blog na tym nie cierpi i fajnie się go czyta to mi to bie przeszkadza. Dla mnie najważniejsze jest rzetelność i zaufanie, to czy kryją się za tym pieniądze czy nie to już nie moja sprawa
Wpis rewelacyjny,naprawdę.A co do mojego postu o prezerwatywach,to nie reklama i nie pisałam o nich bo ktoś dał mi coś za darmo.Pisałam,bo je lubię.Po za tym na swoim blogu piszę też o nowotworach,autyzmie i życiu(szkoda że takich wpisów nie widziałaś).No i na moim blogu nie wyśmiewam innych blogów,to podstawa.
OdpowiedzUsuńHmmm,jako mężczyzna chyba wolę czytać o prezerwatywach i bieliźnie niż domowym rosołku czy frytkownicy.Często zapominacie,że my mężczyźni też czytamy blogi.
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst. Daje dużo do myślenia i jest w nim całkowita racja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Dobrze to napisałaś, kawał dobrego wpisull
OdpowiedzUsuńchociaż mam mieszane uczucia co do ujawniania korespondencji i nazwy firm. To mimo wszystko powinno być poufne. Też mam takie doświadczenia, i wiele razy powiedziałąm już "nie" na takie lukratywne propozycje pracy za darmo, ale mimo wszystko - korespondencji i nazw firm nie ujawniam.
Bardzo dobry wpis :) i porażające przykłady, hehe. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis dla blogerów jak i czytelników! Aż się nawet cieszę, że odmówiłam reklamy pani Dominice już po I mailu :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis! Nie warto się sprzedawać za bezcen bo nic nie będziemy warci.
OdpowiedzUsuńPozwalam sobie podlinkować w grupie Blogowanie nie tylko dla początkujących na G+ :) https://plus.google.com/communities/106996230178617535005 :) Przy okazji dla wszystkich, którzy nie mają tyle odwiedzin na blogu co herrbata polecam wpis Pawła Tkaczyka http://paweltkaczyk.com/pl/blog-jak-proponowac-wspolprace/
Dzięki za rekomendację :)
Usuńblog, to powinno być hobby, a na pewno zainteresowanie.
OdpowiedzUsuńBlogowanie to przede wszystkim na początku hobby, a później powinien to być dodatek do pensji ;-) - jeśli się uda oczywiście :)
OdpowiedzUsuńBlog może być pasją, a może też przynosić zarobki. Ile się słyszy o blogerkach, znanych blogerkach, które zarabiają grube pieniądze na swoim hobby ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry i ciekawy wpis! Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńJa od wielu lat łączę hobby z pracą i nie wyobrażam sobie innej pracy. Mozna powiedzieć, ze nie pracuję, ponieważ robię to co kocham ;)
OdpowiedzUsuńciekawe pomysły i fajnie napisany blog :)
OdpowiedzUsuń